Geoblog.pl    Maicol    Podróże    Wlochy    Gdzie Rzym, a gdzie Krym - zawsze mialem problem z tym..
Zwiń mapę
2009
15
lis

Gdzie Rzym, a gdzie Krym - zawsze mialem problem z tym..

 
Włochy
Włochy, Roma
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1571 km
 
Na poczatku napisze, ze nie podjalem sie wozenia laptopa ze soba - wiec pisze juz po powrocie do Torre del Greco. Wyszedlem z zalozenia, ze skoro juz mam internet w domu, to nie bede pisal na chybcika z kafejek internetowych, ktorych zreszta, mam takie wrazenie, za duzo tutaj nie ma. No i jeszcze korzystanie z internetu w moim przypadku jest jakims strasznym bolem, przynajmniej na razie. Przez kilka dni probowalem laczyc sie z siecia bezprzewodowa, w koncu to olalem i kupilem za 60 euraczy Vodafone Internet Key, ktory mial mi dac 150h na miesiac, a teraz po zuzyciu 5h cos mi wyskakuje, ze przekroczylem limit. Zaczynam powoli osiagac jakis limit cierpliwosci w tej kwestii i mialbym ochote znalezc osobe odpowiedzialna za te sytuacje i skopac jej dupe. Ale jak wiadomo, takiej osoby nie ma, a moze to jestem ja sam i moja indolencja w kwestii informatyki.
Wczoraj o 2 w nocy dotoczylem sie do domu. Moglem w sumie zostac jeszcze na niedziele w Rzymie i moze troche ze mnie lamus, ze tego nie zrobilem, ale mialem juz troche dosyc waletowania i lazenia. Jeszcze kiedys odwiedze to wietrzne miasto, mam na to jeszcze 5,5 miesiaca w koncu.
Zatem w piatek o 5.00 wyruszylem z mojej jaskini. Oczywiscie wyszedlem w ostatniej chwili i musialem pedalowac jak szalony na rowerze, ktory pozyczyla mi jedna z nauczycielek. Jest troche przymaly, no i dosyc badziewny, ale sie toczy. Wszystko bylo ok, dopoki zjezdzalem z gorki, gorzej ze potem byl podjazd, wiec spocilem sie jak Soyowy na Harpaganie ;). Potem zostawilem zelastwo u Susanny w domu i ruszylismy na stacje (Susanna, moja "tutor", byla zaproszona na to Inductin Meeting razem ze mna). Po przesiadce w Neapolu zasiedlismy w pociagu na 3h. Jechalismy tania, wolniejsza opcja i trzeba przyznac, ze pociag zasluzyl na miano "ekonomicznego" - czyli brud i smrod, ale woda w kiblu przynajmniej byla.. Smacznego. Zaczalem sie zastanawiac, czy nawet polskie pociagi nie wygrywaja w tym porownaniu. Moze nie jest u nas z tym tak zle. W Rzymie przesiadka w metro i o 9.30 stawilismy sie przed szkola, gdzie odbywalo sie spotkanie.
Induction Meeting to kilka wykladow i opowiadania o tym, czym jest Asystentura Comeniusa i co lasciwie powinno sie w jej ramach dziac. Bylo kilkadziesiat osob, glownie z Turcji, Polski, ale takze ze Slowacji, Wegier, Francji, Belgii, Bulgarii, Hiszpanii i moze czegos tam jeszcze. Spotkanie skonczylo sie praca w grupie, oddzielnie asystentow i nauczycieli, w trakcie ktorych mielismy sobie klarowac, co jest ok a co nie i na czym trzeba sie skupic w trakcie tej calej asystentury.
Okolo 18tej wyszlismy z budynku i czesc z nas postanowila spedzic jeszcze troche czasu razem. Poszlismy spacerem pod Koloseum, po drodze byl jeszcze Panteon i jeszcze kilka rzeczy, ktore moze sa wazne i warte odnotowania, ale jakos nie mialem glowy do “zwiedzania” i odnotowywania, ze cos jest wlasnie bardzo istotne i ze powinienem w zwiazku z tym sie ekscytowac. Na pewno Koloseum robi wrazenie, zwlaszcza noca.
Udalo mi sie oszczedzic pare euro i przenocowac u jednej z osob, ktore swoja asystenture odbywaja w Rzymie. W sobote umowilismy sie z kilkoma osobami i pochodzilismy jeszcze troche po Rzymie, po drodze byl Watykan, ale nie weszlismy do srodka, bo byla straszna kolejka. Sobota byla bardzo milym dniem, jakos dobrze nam sie rozmawialo, w mieszance polskiego, slowackiego, angielskiego no i czasem wloskiego.
Ten wyjazd na pewno zaowocowal tym, ze poznalem kilka osob, wymienilismy sie adresami i bedzie mozna sie potem poodwiedzac w roznych miastach Wloch.
Wrocilem w sobote wieczorem, pociag spoznil sie godzine i w zwiazku z tym nie mialem juz pociagu z Neapolu do Torre del Greco. Na szczescie nie musialem bulic 30euro na taksowke, bo znalazlem autobus nocny. Chyba powoli zaczynam sobie radzic, chociaz wszystko nadal zajmuje mi prawdopodobne dwa razy wiecej czasu, niz by moglo. W sumie dopiero sie dostosowuje do sytuacji i pewno jestem jeszcze w lekkim szoku kulturowym.
To chyba tyle, moze zdjecia jeszcze Wam cos powiedza, ja juz mam troche zlasowany mozg, bo przed chwila przez dwie godziny rozmawialem z Susanna o moim projekcie, a potem jeszcze przez telefon probowalem ustalic z telefonistka z Vodafon, co sie dzieje z tym Internetem. Cos tam ponaciskalem i dziala, chyba jutro poprosze Waltera, zeby zadzwonil tam jeszcze raz i ustalil wszystko po wlosku, bo niestety po angielsku nikt tam nie smiga, a moj wloski ciagle nieco ograniczony.
Jeszcze raz dziekuje Wam za motywowanie mnie do pisania, w sumie to bedzie troche taki moj pamietnik.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (18)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (4)
DODAJ KOMENTARZ
marud
marud - 2009-11-15 23:21
Hie, hie... Fajosko, tylko zdjęcia mógłbyś odwracać przed wrzuceniem ;)
 
leszek
leszek - 2009-11-16 01:30
pieknie pieknie! asystentki tez ;-) czekam na kolejne notatki bo powiem ci ze zagladam tu co dzien i czekam na nowiny :)
 
mon
mon - 2009-11-16 19:36
fajoskie zdjęcia. to z komóry takie? masz talent, szwagierek...:)
 
Maicol
Maicol - 2009-11-17 01:24
Leszku - kocham Cie! ;)
Maro - jakos myslalem, ze same sie odwroca.. Glupolek ze mnie.
Monciu - owszem, to z komory, sam jestem zaskoczony, ale teraz technika, panie. A ze fajoskie - to sie ciesze, bo wlasnie nie bylem pewien, czy zawsze ten kadrunek, co trzeba..
 
 
Maicol
Michal Rudnicki
zwiedził 1.5% świata (3 państwa)
Zasoby: 40 wpisów40 206 komentarzy206 194 zdjęcia194 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
13.11.2009 - 03.05.2010