Dostaje sygnaly, ze w Polszcze zima powoli odpuszcza i ze juz mozna cieszyc sie psimi klockami wylazacymi spod sniegu..Ten watek czesto sie powtarza w korespondencji od Was ;) Czyli dla Wiorki koniec czasu lodow o smaku kupowym!
A dzisiaj znowu tutaj pada, po kilku dniach slonca juz zdazylem zapomniec, jakie to upierdliwe, mokra glowa, mokra kurtka, mokre buty, znowu nic nie schnie, pranie zostawilem na balkonie, znowu zmoknie, znowu bedzie pachnialo stechlizna, a myslalem wychodzac, zeby schowac, ale nie, ludzilem sie, chmury przeleca i slonce wyjdzie..Takie to egzystencjalne problemy mecza mnie tutaj ;)
Wczoraj udzielilem pierwszej godziny korepetycji, dziewczynie z liceum, jej rodzice maja restauracje, wiec przy okazji sie dozywilem. Biedny profesorzyna z Polski ;) Zatem raz w tygodniu bede sobie dorabial do emerytury. I znowu Past Perfect, Past Perfect Continous, I am, you are ;)
Aaa, dzisiaj mialem "przygode", wsiadlem do lokalnego busika, zwanego "Pullman" (jak sie okazalo, od nazwiska goscia z USA, ktory zaprojektowal jakis pociag czy wagon), jak zwykle na gape, po przeciez nie bede placil 1.1 euro za jeden przystanek, no i tym razem sie oszukalem, bo byl kontrol, dwie panie podeszly, zaczalem tlumaczyc jak glupi, ze jak tak tak tylko jeden przystanek, ale podszedl ich alf, tzn. szef chyba, i oswiadczyl surowym tonem, ze "Trzeba miec ticket, bo Pullman nie jest Twoj!". O kurka, doznalem olsnienia, myslalem, ze Pullman JEST moj! Ze fakt, ze tu mieszkam oznacza, ze mam prawo do posiadania Pullmanu. Ale nie. Pan mnie wysadzil i zyczyl "Buon viaggio!". Swym sarkazmem dopelnil kary. Poczulem sie grzeszny. Wsiadlem do Pullmana bez biletu. Ale przynajmniej bonu na pokutu nie dostalem ;)
To wklejam Wam pare zdjec laurkow i z urodzin moich. I pamietajcie, Pullman nie jest Wasz!!!